Chłopiec czuł ogromny ból, a rodzice podejrzewali najgorsze. Jak się później okazało, mieli rację. Jednak ratownik, który przyjechał na miejsce, po badaniu stwierdził, że nie ma potrzeby zabierać Mateusza do szpitala! Choć sytuacja, jak i same objawy jasno wskazują na uraz kręgosłupa, ratownicy (mimo próśb rodziców) odmówili zabrania dziecka do karetki. Nie założono mu także specjalnego kołnierza ochronnego.

Pan Jarosław, ojciec poszkodowanego, SAM ZAWIÓZŁ SYNA DO SZPITALA.

Usztywniony na tyle ile to możliwe i tym co było pod ręką piętnastolatek, na rozłożonych siedzeniach samochodu ojca dojechał do szpitala w Elblągu. Na miejscu lekarka zdziwiona decyzją ratownika już po pierwszym badaniu stwierdziła złamanie kręgosłupa i nakazała transport dziecka (tym razem karetką) do specjalistycznej placówki.

Jak podaje Radio Gdańsk, stwierdzono "złamanie w obrębie blaszek granicznych górnych trzonów kręgów L1 i L2 z ich ugięciem oraz nieznacznym obniżeniem wysokości trzonów, drobne odłamy kostne w częściach górno-przednich trzonów (...) złamanie stabilne". Lekarz zalecił sznurówkę ortopedyczną.

Chłopiec przebywa już w domu, wymaga szczególnej opieki rodziców i lekarzy specjalistów.

Ojciec chłopca zapowiedział, że zgłosi sprawę do prokuratury. My dzwoniliśmy w do dyrektora Powiatowego Centrum Zdrowia w Malborku, z filią w Nowym Dworze Gdańskim, skąd prawdopodobnie wyjechała karetka - jednak pani Ewa Karamon (Z-ca Dyrektora ds. medycznych), odmówiła komentarza w tej sprawie. Stwierdziła jedynie, że toczy się postępowanie w celu jej wyjaśnienia.

Sprawa nosi znamiona niedopełnienia obowiązków służbowych. Czekamy na wyniki postępowania w szpitalu i ewentualne konsekwencje dla winnego tego skandalicznego wydarzenia. Dołożymy wszelkich starań, żeby sprawę wyjaśnić.

redakcja