Jesienią rozpocznie się dla Pana czwarty sezon w roli prezesa Pomezanii. Patrząc na te wszystkie lata, co do tej pory jest dla Pana największym sukcesem, a co jest jeszcze do zrealizowania?
Największym sukcesem było powołanie nowego zarządu i zaangażowanie się członków w taką bieżącą działalność. Takim pierwszym naszym wyzwaniem była organizacja meczu z Lechią Gdańsk, która moim zdaniem wyszła bardzo dobrze i pomogła nam nabrać doświadczenia w organizacji imprez sportowych. W dzisiejszych czasach trudno znaleźć kogoś, kto będzie się tak społecznie, a wręcz charytatywnie, udzielał i pomagał. W naszej sytuacji nie jest tak, że możemy mieć ludzi na etatach, którzy będą odpowiedzialni w klubie za poszczególne rzeczy. Tylko funkcja Dyrektora jest objęta umową zlecenia, ale to jest kwota symboliczna, jak na obowiązki do wykonania. Powiem nawet więcej, Paweł Rybarczyk jest osobą, która ciągnie ten wózek i prawdopodobnie tylko dzięki niemu funkcjonujemy tak, jak funkcjonujemy, czyli na poziomie, na jaki nas obecnie stać.
Mecz z Lechią wzbudził zainteresowanie całego miasta. Czy są planowane jeszcze takie potyczki z rywalami z wyższej półki?
W bieżącej działalności zajmujemy się przede wszystkim organizacją tego, co mamy, czyli drużyny seniorów i szkółki. Nie myślimy o organizacji meczów z zespołami z wyższego poziomu, ale oczywiście jeśli nadarzyłaby się taka okazja i znalazłyby się osoby, które zainicjowałyby coś takiego, to jesteśmy w stanie coś takiego zorganizować. Warunki mamy bardzo dobre, bo stadion spełnia takie wymagania. My jako zarząd nie zabiegamy o takie rzeczy, bo na co dzień mamy o wiele więcej ważniejszych, ale przyziemnych spraw do załatwiania.
Mimo że Malbork nie jest jakąś metropolią, to kibice mają swoje oczekiwania względem klubu. Jak Pan, jako prezes, radzi sobie z presją? Czy w ogóle ta presja jest u nas duża?
Presja, jak na Malbork, na pewno jest duża. Wiadomo, że kibice chcieliby oglądać piłkę na wyższym poziomie, ale my musimy mierzyć siły na zamiary. Mam swoją diagnozę obecnej sytuacji i wydaje mi się, że wiem dlaczego tak jest. Malbork nie jest miastem przemysłowym, nie ma tutaj dużego biznesu. Co więcej, nie ma firm, w których znalazłby sie jakiś pasjonat piłki nożnej, który powiedziałby : "my tutaj robimy jakąś większą piłkę". Miasto nie przeznacza jakichś dużych środków na cały sport, nie mówię tu tylko o Pomezanii. Przeanalizowałem sytuację z ostatnich pięciu lat i stwierdziłem, że wnioski o dofinansowania na sport, wszystkich stowarzyszeń razem, wzrosły prawie dwukrotnie. Jest to w tej chwili kwota wniosków około jednego miliona złotych, a budżet to jest pół miliona. Pół miliona dofinansowania na stowarzyszenia, z czego chyba trzysta czy trzysta pięćdziesiąt tysięcy jest przeznaczone na sport. To są kwoty jawne, które można sprawdzić w biuletynie informacji publicznej. Po dokonaniu takiej analizy można stwierdzić, że takie środki są niewystarczające. Stowarzyszenia chcą działać, chcą się rozwijać, dlatego wnioskują o wyższe kwoty, a tych pieniążków nie ma. Moim zdaniem jest to trochę blokowanie rozwoju takich stowarzyszeń. To nie są spółki, to nie są firmy, które mają zarabiać, tylko stowarzyszenia, które realizują zadania własne gminy, ponieważ rozwój kultury fizycznej do tego typu zadań właśnie należy. Gmina powinna takie zadania realizować właśnie poprzez stowarzyszenia. My takie możliwości dajemy, tworząc szkółki, tworząc różne sekcje sportowe. Z drugiej strony nie może być takiego marazmu, że przez cztery czy pięć lat nie ma w ogóle ruchu do przodu. Stoimy w miejscu, jest stagnacja, wyprzedzają nas inne miejscowości, o wiele mniejsze od nas. Nie chciałbym, żeby to było odebrane jako marudzenie, czy użalanie się nad własnym losem, bo nikt nas do tego nie zmusza. Robimy to z własnej woli, jesteśmy pasjonatami tego sportu i będziemy to robić dopóki nam wystarczy sił i czasu. Niestety, jeśli obecna sytuacja nie zmieni się diametralnie, to prawdopodobnie będziemy przegrywać rywalizację z takimi miastami jak Nowy Staw, czy nawet nie miastami, jak Lipusz. Taka jest moja diagnoza. Każdy się może z nią zgodzić lub nie, ale ja tak twierdzę i tak to na chwilę obecną wygląda.
Jaki jest model budowania klubu? Czy Pomezania dąży do tego, żeby reprezentowali nas wychowankowie, czy jeśli przyszłyby jakieś fundusze, to postawilibyśmy na zawodników z innych miast?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw odpowiedzieć na pytanie, jaki cel postawi sobie klub? To jest oczywiście uzależnione od finansów i od budżetu, który trzeba planować z wyprzedzeniem. Jeśli nic się nie zmieni, to naszym celem będzie opieranie zespołu na wychowankach i ewentualnie szukanie zawodników, którzy chcieliby u nas grać na naszych warunkach. To nie będzie na pewno łatwe, bo realia są takie, że gramy w lidze okręgowej. Jest to szósty poziom rozgrywek i trzy ostatnie sezony, a dwa na pewno, pokazały, że jeśli chce się z tej ligi awansować, to trzeba zacząć regularnie płacić wszystkim zawodnikom za granie i ściągać graczy, którzy mają co najmniej przyszłość trzecio lub czwartoligową. To są przykłady Gromu Nowy Staw i Radunii Stężyca. Nie ma co się tutaj oszukiwać i czarować, żeby wyrwać się z takiej ligi, trzeba zacząć płacić pieniążki. Też czasami łatwo stanąć z boku i krytykować, że przegrywamy z innymi miejscowościami, jednak bez poznania podstaw, budżetów i realiów, w jakich kluby się obracają, taka krytyka jest bezpodstawna.
Czy na ten moment IV liga byłaby za wysokim poziomem na nasz zespół, patrząc na obecny skład, potencjał ludzki?
Nie, to jest zespół, który spokojnie plasowałby się w pierwszej siódemce IV ligi, może dziesiątce. Tylko żeby grać w IV lidze, trzeba tam awansować, a jak wiemy awansuje jedna drużyna. Jeżeli znajdzie się ktoś na tę chwilę mocniejszy, to gra wyżej, a Pomezania zostaje w V lidze. Wrócę jeszcze raz do Stężycy i do Gromu, które do niedawna biły się o awans do III ligi. To pokazuje, z jakim potencjałem oni wygrali nasze rozgrywki. Gdyby były baraże i awansowały dwie drużyny, to te siły by się jakoś rozłożyły. Nawet gdyby się pojawił jakiś mocny zespół, wzmocniony finansowo i kadrowo, to byłaby szansa awansu. Można powiedzieć, że my organizacyjnie i finansowo stoimy w miejscu i co chwilę pojawia się ktoś nowy na horyzoncie. Mamy analizę A klasy, z której awansuje Sokół Zblewo. Warto w tej chwili zapamiętać sobie tę nazwę i zobaczymy, co zrobią w przyszłym sezonie. Pojawiły się bardzo duże pieniądze i prawdopodobnie historia się powtórzy po raz trzeci czy czwarty. My ze swojej strony będziemy zawsze grać o wygraną, zawsze o awans, bo tę drużynę stać na to. To jest jednak piłka nożna, sport, i nie zawsze się to udaje.
Jeśli chodzi o obecną sytuację, to wiadomo, że wszystko jest w rękach Wdy Lipusz, jednak szanse na awans dalej są. Patrząc na zawodników i trenera, jak wygląda ich wiara w to, że ostateczny sukces jest nadal możliwy?
Na pewno mieliśmy dwa punkty przełomowe, czyli mecze z Czerskiem i Lipuszem. Po meczu z Wdą spotkaliśmy sie z trenerem i całą drużyną, powiedzieliśmy sobie, że nic nie jest jeszcze stracone. Mecz po meczu pokazujemy, że walczymy zawsze o zwycięstwo. Naszym celem jako Pomezanii jest wygrana w każdym spotkaniu. Co się stanie w meczach Wdy? Ciężko to przewidzieć. Wiadomo, że liczymy na ich potknięcie, bo nic innego nam nie pozostało. Mają jeszcze przed sobą Karsin i Czersk. Jeśli jednak my nie wygramy pozostałych spotkań, to nie mamy co myśleć o awansie.
Jak wygląda obecnie rozwój młodzieży w Pomezanii Malbork?
Co roku, zawsze w okolicach września, przeprowadzamy nabór. Chcemy mieć taką ciągłość w szkoleniu, żeby rocznik po roczniku mieć jakiś zespół, który będzie aspirował do gry w seniorach. Oprócz tego, cały czas funkcjonuje program Lotosu. W tym roku do programu dojdzie rocznik 2009, jest to już pewne. Będziemy cały czas rozwijać nowe grupy naborowe, bo uważamy, że rozwój tej piłki jest naszym głównym zadaniem. Skoro wnioskujemy o pieniądze publiczne do miasta, to jesteśmy w pewnym sensie do tego zobowiązani. Nie jestem za tym, żeby z pieniędzy publicznych finansować jedynie drużynę seniorów, bo to mija się trochę z celem. Szkolenie młodzieży jest naszym podstawowym zadaniem, ale drużyna seniorów też jest do tego potrzebna. Ci młodzi chłopcy muszą się mieć z czym identyfikować, bo bez tego to też nie ma sensu.
Wiadomo, jakie mamy czasy, do sportu obecnie nie jest tak łatwo zachęcić. Czy widzi Pan jednak zaangażowanie w naszym mieście, czy zgłaszają się do klubu nowi rodzice z dziećmi? Jak wygląda to zainteresowanie piłką w Malborku?
Ja to diagnozuję w ten sposób, że odkąd kadra zaczęła lepiej grać, to wzrosło jeszcze bardziej zainteresowanie, szczególnie po mistrzostwach we Francji. W naszych dwóch najmłodszych rocznikach naborowych jest około trzydziestu, czterdziestu chłopców. Jeszcze wcześniejszy rocznik, 2009, także jest bardzo liczny, prężnie działa i nie ma tam żadnych wahań. Ja jestem o to spokojny. Zainteresowanie jest bardzo duże i trzeba to wspierać. Na OSiRze niedługo będzie otwarte nowe boisko treningowe, bardzo piękne, inne kluby mogą nam go zazdrościć. Ciężko tego nie wykorzystać.
Jak Pan wspominał, często łatwo jest krytykować od boku. Słowa krytyki pojawiały się między innymi w kierunku trenera Ratajczyka. Jeśli nie uda się awansować do IV ligi, to czy w przyszłym sezonie możemy się spodziewać nowego trenera?
Słowa krytyki są zrozumiałe, o ile są poparte jakimiś potwierdzonymi wiadomościami. Każdy kibic ma prawo krytykować, a my powinniśmy to przyjmować ze spokojem i często tak bywa. W skrajnych przypadkach też mamy prawo się z taką krytyką nie zgodzić. Jeśli chodzi o stanowisko trenera, to dopóki mamy szansę na awans, to walczymy i trener ma pełne zaufanie zarządu. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że trener Ratajczyk do końca sezonu będzie prowadził Pomezanię Malbork. Co będzie po sezonie? Musimy zaczekać na rozstrzygnięcia. Potem zbierze się zarząd i będziemy decydować, co dalej. Na tę chwilę nie będziemy składać żadnych deklaracji, po prostu gramy, a po ostatnim meczu podsumujemy sezon i podejmiemy dalsze decyzje.
Rozmawialiśmy o zainteresowaniu piłką ze strony młodych zawodników, a co jeśli chodzi o kibiców Pomezanii?
Myślę, że zainteresowanie kibiców jest na tym samym poziomie. Kilka razy udowodniliśmy, że przy odpowiedniej promocji możemy ściągnąć większą grupę kibiców na stadion. Za tym musi iść lepsza gra, na pewno awans pomógłby w tym, żeby przyciągnąć więcej ludzi. Uważam jednak, że potencjał w Malborku jest i trzeba robić wszystko, żeby to poprawić. Na pewno chęci są duże i będziemy się starać, aby było coraz lepiej.
Panie Rabenda Pan wie co wygaduje ? Do Piłki trzeba jaj, bo całe zycie bedziesz obchodzil sie smakiem. Ci którzy znaja sie na tym sporcie robia awanse i robia wszystko aby te cele osiągac - Nowy Staw , Lipusz, Tczew, Ostaszewo, Zblewo tam sa ludzie którzy się znaja na temacie i robia swoje , Ty sie tylko osmieszasz
hahha Gośc jest dobry juz się boi Zblewa :)
Jeżeli chodzi o szkółkę Pomezanii to perspektywiczne byłoby grać 2-3 rocznikami w lidze pomorskiej"makro".Jest to odgrywanie się z przyszlymi piłkarzami 1 czy ekstraklasy.A wychowankowie sciagneliby na trybuny swoje rodziny a każdy dzieciak utorzsamialby się z klubem i tu chciałby grać.Klub powinien zrobić wszystko aby później nic nie mieli sobie do zarzucenia w kwestii młodzieży .Obecni trenerzy dają gwarancję jakości na przyszłość.
Witam.Wiec zdjecie presji i oczekiwan jest proste.Nie ma pieniedzy wiec powinno sie pracowac nad wychowankami którzy zaczną napływać juz od rocznika 2002 co rok.Ale aby byli to zawodnicy na wyzsze ligi muszą grać w lidze wojewódzkiej z najlepszymi z Pomorza.Dać kibicom do zrozumienia aby poczekali i dali szanse stworzenia przez Klub swojego "produktu"Warunkiem jest też granie na naturalnych boiskach bo niestety sztuczna jest nadużywana.Wiec kibic zrozumie że trzeba poczekać 3-4 lata i zacząc zbierać żniwa pracy dobrych trenerów.Wiadomo ze kilku odejdzie do wyższych lig ale z tymi co bedą naplywać z roczników mozna zminimalizować koszty i walczyć o naprawdę wysokie cele.Musimy brac przykład z innych i stawiać na swoją młodzież i stworzyc wizje Klubu na lata bo co rok nastepni bedą pukać do pierwszego zespołu.Aby to stwożyć należy wypychać młodzież na wyzsze szczeble rozgrywkowe i dać spokojnie Zarządowi i Trenerom pracować.